sobota, 31 października 2009

Szef kuchni

9 tydzień mojego erazmusa minął pod znakiem gâteau au chocolat, czyli tak zwanego murzynka, co ma oznaczać, że oto rzuciłem ostateczne wyzwanie mojej kuchni, chcąc sprawdzić jej możliwości. Cztery palniki i piec nie sprostały jednak mojemu wrodzonemu talentowi i zmysłowi taktycznemu i tak to odkryłem (potwierdziłem) drzemiące we mnie talenty. Ponadto, spośród tysiąca i jednej potrawy jaką można zrobić mieszając ze sobą pomidory, paprykę i cukinie wysączyłem wspaniałe leczo, następnie zrobiłem coś co możemy nazwać "Potrawką z ryżem i papryką a la Makos", zapiekankę z bakłażanów i pomidorów. Moja przygoda z kuchnią trwała aż po wielki mój triumf nad materią czyli MURZYNEK! Jako, że dotychczas zazwyczaj byłem tym od mieszania i patrzenia, to z początku czułem się dość niepewnie, by nie powiedzieć nieswojo. Ale to może właśnie respekt wobec przeciwnika sprawił, że ciasto ostatecznie uległo mej woli i koniec końców cieszyło się wielkim powodzeniem wsród gości.

Voila, oto murzynek:



Może to właśnie dzięki niemu towarzystwo tak dobrze się bawiło w czwartek na małej prywatce w moich skromnych czterech progach, na soiree chez Tomek. W kazdym razie zabawa była równie pyszna. A Jorge sugerował, że oto czas najwyższy na walidację Erazmusa.



Tak tak, ja za to, jako że jestem znanym żarłokiem i draniem udałem się na bazar, by cieszyć swe oczy cierpieniem bezkręgowców.



Niestety też muszę Wam donieść, że pogoda u mnie wciąż wspaniała - ponad 20 stopni i szczyt sezonu piknikowego. No cóż, wiem, że mi współczujecie, że jeszcze nie mam wielu okazji by zaprezentować mojej szałowej czapeczki.



Poza tym wciąż przeżywam porażkę z Ruchem Chorzów. Pocieszam się jednak faktem, iż Pana Laty krytyka nie rusza i rozpoczęliśmy szkolenie trenerów (!!!!!!!!!) Krytyka mnie nie rusza czyli beton

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz