poniedziałek, 1 marca 2010

Imperium kontraatakuje

Kolejne mysie ślady w kuchni przypomniały mi, że od dość dawna nie składałem raportów z mojego pobytu.

Tak, a i owszem, myszy wróciły wraz z nastaniem wiosny. Nic nie pomogły moje nowe, coraz to bardziej wymyślne pomysły na zmylenie przeciwnika. Jednym z pierwszych kroków w celu oszukania mysiego bractwa, były drobne zmiany estetyczne, m.in. założenie mikroogródka, co się rozumie przez zasianie bratków i innych kwiatków, a następnie ich eleganckie ustawienie w doniczkach (na miejscu pustych butelek). Pomyślałem sobie bowiem, że myszy zauważywszy, że właściciele się zmienili, a przecież z takimi co sieją kwiatki, to już na pewno żartów, koniec końców zaniechają swoich podchodów. W celu wzmocnienie tej domniemanej opinii pedanta i koguta domowego powiesiłem kawał gałęzi lauru w kuchni. Takie ładne, zielone listki, które potem wrzucę do gulaszu czy czego tam innego. Póki co nie wiem jednak czy liście laurowe mają jakiekolwiek właściwości myszoodstraszające, ale wszystko, niestety, wskazuje, że raczej nie. W akcie desperacji, i to jakiej, zacząłem nawet mówić bonjour moim sąsiadom! Starszej Pani co zawsze stoi w oknie i straszy przechodniów (w tym mnie, gdyż zazwyczaj uciekałem na drugą stronę ulicy ją spostrzegłszy), no i Bułgarowi po lewej, mimo, że dość dobitnie (sic!) i uporczywie się uskarżał na hałas u nas. Pewnie już zdołaliście odgadnąć moje pobudki - tak, tak, pomyślałem bowiem, że jeśli to oni zsyłają na mnie gryzonie, w formie kary za niepopełnione winy, to warto zakopać jednak topór wojenny. Nic nie pomogło, myszy harcują, więc dziś założę po raz kolejny le piège à souris, czyli myszołapkę. A chciałem z nimi po dobroci...

Ba, inni mają jednak lepiej. Julia z Afryki Południowej (tak, wyjechała w trakcie mojej małej przerwy w blogowaniu) donosi, że u niej w ogrodzie rządzą szczury afrykańskie. Widziałem zdjęcia i mimo że odniosłem dość pozytywne pierwsze wrażenie, to jednak coś czuję, iż wolę moje myszki. Takie małe i szare...

Ponadto, odbyłem ostatnio dwie ciekawe wycieczki frankoznawcze. Jako, że obżartuch ze mnie nie lada, to skupiłem się na kwestiach gastronomicznych. Poniżej przedstawiam dowód zarówno na multikulti po francusku, oraz na potworne ździerstwo jakie tu panuje na każdym kroku. Panie i Panowie oto przed Wami kebab z roquefortem!



A u nas to tradycyjne polskie danie kosztuje 7 złotych, a jak turek miły to jeszcze można dostać herbatkę!

Pozostając w tematach kulinarnych, to dzisiejszy obiad mi przypomniał, że już prawie nigdy mi się nie zdarza gotować 3 kartofli, pół małej szklanki ryżu lub garści makaronu. Tak to się właśnie radośnie porobiło u mnie, nad Atlantykiem.

5 komentarzy:

  1. Drogi Tomku! 6 Euro za kebab to faktycznie jawna bandyterka! Ja bym się na Twoim miejscu poskarżył do Strasburga, masz przecież blisko! Co do myszy to moge polecić Ci tylko jedno - solidnego, silnego polskiego kota. Nie daj się myszom! ( Zresztą przecież nie bez kozery funkcjonuje powiedzenie "gdy kota nie ma, myszy harcują") :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To mi przypomina kebab gdzieś w Lotaryngii... o północy... 150km w nogach, okazało się że bus, który miał nas zabrać z trasy złapał gumę, więc mieliśmy wizję dokręcenia do 220... skończyło sie szczęśliwie na 185.

    Ale herbata tam była pyszna!!! Az zamowilismy kolejną kolejkę ;-)

    Za to z włoskich wynalazków, to w prawdziwej włoskiej pizzerii jadłem pizze z mielonką ;-D albo z frytkami (na cieście, a nie obok, zeby nie bylo!)

    No i knysze na dworcu we Wrocławiu... tam chyba można dostać wszystko ze wszystkim. Było coś takiego jak knysza francuska z serami (i chyba tez byl tam gyros pod tymi serami).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale nie napisałeś czy dobry przynajmniej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tomek! Jedyna rada na myszy to kot! Chociaż i u mnie się zalęgła jedna mysza, więc wpuściłam kota do pokoju, to on zamiast złowić sobie przekąskę, radośnie ułożył się na świeżo wypranych ciuchach i poszedł spać mając w nosie mysz.:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie! Jako, że dzis z rana mnie wystraszyła, to wypożyczę kota na dniach...

    Kebab jednak nie był spożyty, cena zaporowa...

    OdpowiedzUsuń